Adwent wprowadza nas w nowy rok liturgiczny. Jest to czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana Jezusa. I to przyjście, na końcu czasów i to, w dzień Bożego Narodzenia. 

Pewna legenda mówi, że żyło kiedyś trzech mnichów. Każdy z nich chciał realizować swoja świętość. Jeden z nich postanowił osiągnąć ją poprzez głoszenie Słowa Bożego. Drugi pracując z bliźnimi, a trzeci na modlitwie w swojej pustelni. Po pewnym czasie spotkali się u tego, który był pustelnikiem.

Jak bracia udaje się wam realizować świętość zagadną pierwszy z nich?

Ja choć głoszę Słowo samego Boga niestety nie osiągam zamierzonych rezultatów. Ludzie mnie nie chcą słuchać, wcielać w życie moich pouczeń i często z tego powodu się złoszczę i denerwuje. 

Drugi także zaczął się żalić. Chociaż pomagam chorym, cierpiącym i spieszę z pomocą najbardziej potrzebującym, to zawsze coś jest nie tak, coś się komuś nie podoba i zamiast wdzięczności słyszę słowa wyrzutów. 

Natomiast trzeci mnich nic nie mówiąc napełnił trzy szklanki wodą i powiedział: popatrzcie na te dwie szklanki – woda jeszcze burzyła się w nich od gwałtownego nalania – one oznaczają wasze życie, pełne niepokoju, troski o to co doczesne. A to moje życie – wskazał na szklankę w której woda już się ustała – pełne pokoju i ciszy dzięki rozmowie z Bogiem. 

Czas Adwentu to czas wewnętrznego wyciszenia, uspokojenia swojego życia. Zastanowienia się nad jego sensem i celem. Kościół ukazuje nam Mszę św., jako źródło obecności przychodzącego Boga. Święta Bożego Narodzenia, do których mamy się przygotować to Uroczysta Msza św. Pasterka, to radość z Nowonarodzonego Chrystusa w naszych sercach poprzez Komunię Świętą.

Pochylmy się nad tą wielką Tajemnicą naszej wiary. Pan Jezus gromadzi nas na niedzielnej Mszy św. Po swoim Zmartwychwstaniu umówił się z nami na ten dzień. Czym jest Msza św.? To uobecnienie się ofiary krzyża. Nie przypomnieniem, nie powtórzeniem, ale uobecnieniem tej samej ofiary Jezusa, która miała miejsce na Kalwarii dwa tysiące lat temu. Stajemy, więc pod krzyżem i to trzeba sobie dobrze uświadomić, za nim zacznie się Msza św. Gdybyśmy, bowiem przypominali sobie tylko tę ofiarę lub ją powtarzali, to znaczyłoby to, że tamta na Golgocie była niedoskonała. Tymczasem wiemy, że była to najdoskonalsza ofiara i jedyna. Dlatego Jezus uobecnia ją dla nas teraz, w tym czasie, byśmy mogli czerpać jej owoce.

Przypomnijmy sobie ewangeliczną „Ucztę u Szymona”. Pan Jezus został zaproszony do domu Szymona faryzeusza. Jakimś dziwnym trafem, a może przez samego gospodarza, została tam zaproszona również Jawnogrzesznica, by ośmieszyć i zdyskredytować w oczach gości Mistrza z Nazaretu.

Jak pamiętamy, gdy tylko weszła, poczęła całować stopy Pana Jezusa, namaszczać je olejkiem i ocierać swoimi włosami. Szymon był oburzony, w jego głowie snuły się myśli, „gdyby On był Mesjaszem, to wiedziałby, co to za kobieta, która się go dotyka”. Pan Jezus przejrzał myśli Szymona i mówi mu:

– Szymonie, gdy przyszedłem do ciebie, nie złożyłeś mi pocałunku pokoju.

Nie namaściłeś mojej głowy olejem, a ona namaściła moje stopy. 

Nie podałeś mi misy z wodą do umycia rąk, a ona łzami zrosiła moje stopy i włosami je otarła. 

Pan Jezus wyrzucił Szymonowi brak dbałości o to, co wydawałoby się małe, ot taki sobie rytuał przy powitaniu. Złożyć pocałunek pokoju i namaścić głowę olejem na znak radości swojemu gościowi, podać mu misę z wodą do rytualnego obmycia.

Gdy przychodzimy na Mszę św. Pan Jezus pragnie i od nas pewnych gestów. Nie przeżyjemy dobrze Eucharystii, jeśli w skupieniu nie uczynimy na początku znaku krzyża, nie uświadomimy sobie, że stajemy na Kalwarii. Jezus uobecnia dla nas swoją Ofiarę. Ten znak krzyża na początku to taki pocałunek powitania. Kapłan składa go na ołtarzu, który symbolizuje Chrystusa. Nie przeżyjemy dobrze Mszy św., jeśli nie ucieszymy się z faktu, że Jezus jest z nami. Słyszymy na początku pozdrowienie np.: „Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym”, lub krótkie „Pan z wami”. Chodzi o to, by ucieszyć się obecnością Jezusa we wspólnocie, którą tworzymy. Może są ludzie bogatsi, zdrowsi, szczęśliwsi – jak pisze w jednej z książek o Eucharystii ks. prof. Staniek – ale Pan jest z nami. Możemy porównać to pozdrowienie do namaszczenia głowy olejkiem wesela. Stając jednak przed Bogiem, musimy zdawać sobie sprawę, że jesteśmy grzeszni. Akt pokuty, to obmycie swojej duszy z grzechów. Ktoś powiedział, że trzeba wtedy rzucić się Panu Jezusowi na szyje, jak syn Marnotrawny swojemu Ojcu i powiedzieć Panie Jezu przebacz mi, ja tak bardzo Cię kocham.

A później następuje uroczysty hymn: „Chwała na wysokości Bogu…”. 

Wyznajemy naszą radość, wdzięczność, miłość, Bogu, który nas Zbawia, uświęca, umacnia. Obrzędy wstępne Mszy św. kończy krótkie „Módlmy się”. Kapłan wzywa nas, abyśmy po raz pierwszy w ciszy naszych serc wypowiedzieli intencję, z jaką przyszliśmy na Mszę św. Za kogo chcę się modlić, może o co, lub za co podziękować. To taki wielki kosz, do którego możemy złożyć swoje modlitwy, który za chwilę kapłan w naszym imieniu przedstawi Panu Bogu przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym.

Jeśli tak będziemy przeżywać obrzędy wstępne Mszy św. cała Eucharystia, będzie rzeczywiście wielkim dziękczynieniem Bogu. Jakie bowiem przygotowanie, takie przeżywanie, mówi przysłowie. Oby ten Adwent dobrze przygotował nas na piękne, rodzinne święta Bożego Narodzenia. Czego sobie i Wam życzę Drodzy Parafianie. ks. Proboszcz